dziś tak jak obiecałam szybkie podsumowanie dwóch ostatnich miesięcy czyli kwietnia i maja.
Szybkie, bo zdjęć jest za dużo, aby dodawać wszystkie, wybrałam więc parę, które chciałabym Wam dziś pokazać, jeśli macie ochotę na więcej zapraszam do śledzenia mnie na
instagramie: margaritkaaa_blog
lub snapchacie: margaritka_blog
Przed ostatni dzień pobytu w Polsce spędziliśmy z moimi kochanymi kuzynkami.
Po śniadanku mąż zaskoczył mnie słodkościami do kawki.
Wieczorem po paru godzinach dojazdu na lotnisko już czekał nas lot.
Nocą zawitaliśmy nad Manchaster.
Rano królewna obudziła się u cioci wypoczęta i szczęśliwa.
W czasie gdy nasi mali kucharze korzystali z prezentów od cioci.
My sadziliśmy nowe kwiaty i rozpakowywaliśmy większość naszego paroletniego dobytku.
Wieczór umilał nam lokalny fast food bo chyba tylko na niego był czas.
A nocą paliliśmy świece i podziwialiśmy widoki za oknem.
Zaczeły się przygotowania obiadów mężowi do pracy.
I wyglądanie powrotu taty do domu :)
Moja dwójka kochanego rodzeństwa.
Pierwsze zakupy poza miastem zamieszkania.
Oczywiście primark pochłonął mnie na parę godzin.
Rodzinne spacery.
I pierwszy dzień w szkole.
Moja duma :*
Kawka z rana :)
Drugie śniadanie, niezmiennie ulubione - smoothie.
Nasza codzienna droga do przedszkola i szkoły.
Deser po obiedzie.
I wieczorna niespodzianka od męża - chyba byłam grzeczna ;)
Jak dobrze mieć dostęp do produktów Tigi :)
Warzywka gotowe na grilla.
Ja standardowo nie wiem którą pomadkę wybrać, muszę jednak przyznać zupełnie szczerze, że nowość od golden rose wymiata !
Trochę angielskie, trochę polskie śniadanko.
Spacery z tatą.
Odkąd tu jestem przekonałam się do łososia na obiad.
Mój mąż robi bardzo dobre ryby :)
Ciasto z milky shake :)
Słabość moich dzieci - różowe oponki.
Moja słabość - maltersy.
I lody miętowe, niestety te tu nie smakują tak jak te polskie.
Najważniejszy dzień roku - komunia a moja córa kuka sobie zza drzewa.
W taty ramionach jest bezpiecznie :)
Podbiła z wujkiem cały parkiet.
A potem odpoczywała w najlepsze :)
Wolny wieczorny poniedziałek spędzaliśmy orzeźwiająco.
Szybkie śniadanie.
Mini obiad.
Wieczorny grill.
I dzień mamy, bukiet od moich skarbów.
I słodkości od męża - chipsy czekoladowe.
I obiado-kolacja dla męża.
Sobotni spacer.
My spędziliśmy te dwa miesiące pracowicie aczkolwiek przyjemnie,
najważniejsze jednak, że razem :)
Mam nadzieję, że Wam dni również spokojnie i pozytywnie mineły.
XoXo Wasza Gonia ♥
Jaki przystojny uczeń :) pyszności u Ciebie, dawno nie jadłam ptysia.
OdpowiedzUsuńjak zwykle "pyszne fotki"! a martini bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńSwietne zdjecia :) Tez mam taka szklanke do Latte :)
OdpowiedzUsuńAj patrząc na te Twoje zdjęcia, mam ochotę na coś słodkiego ;) Dzieciaczki jakie urocze <3
OdpowiedzUsuń